Sony na State of Play pokazało coś, czym wypada się martwić
Na pierwszy rzut oka było fajnie, ale nie wszystko poszło w dobrą stronę
Jesteśmy po pierwszym w 2025 roku pokazie State of Play. Sony zaprezentowało wczoraj 40 minut nachodzących tytułów na PlayStation 5 (i PS4, i PC, i Xboksa, ale już mniejsza z tym).
Wśród rzeczy, które wiemy, że powstają - jak Monster Hunter Wilds, Metal Gear Solid Delta, czy Yakuza: Pirat na Hawajach, oraz dodatków do istniejących marek (Lies of P, Stellar Blade), wszystko, co było zupełnie nowe, było wyraźnie zatopione w podobieństwie do jakiejś innej głośnej gry.
To State of Play obnażyło (skupiając w jednym miejscu) jak bardzo branża poszła w “Mamy [tu wstaw tytuł czegoś, co się sprzedało] w domu”. Nie mogłem pozbyć się tego wrażenia po zakończeniu konferencji, na której za niespodziankę Sony robił remaster Days Gone.
Oto co mam na myśli:
Digimon Story Time Stranger = mamy Personę 5 w domu.
Warriors Abyss = mamy Vampire Survivors w domu (ale to może się udać).
Tides of Annihilation = mamy Stellar Blade w domu.
Metal Eden = mamy Marathon w domu (jeszcze przed premierą Marathona).
Mindseye = mamy Watch Dogs w domu.
Saros = mamy Returnal z chłopem w domu.
Dodajmy do tego kolejny dodatek do Dave the Diver, wyspę w WWE 2K5 przywracającą wspomnienia z PlayStation Home; Borderlans 4 będące którąś z kolei grą Gerbox marzącą o tym, że będzie Bordelandsami 2; Directive 8020 przenoszące pomysł Until Dawn w kosmos; następny kukiełkowy straszak - Midnight Walk, i wyciskający wszystko, co się da z Death Stranding pokaz Hell is Us (tu podobieństwa są wręcz bolesne) itd.
Pod względem zadowalania się tym, że pokazujemy coś, co wygląda od pierwszego pokazu jak, klon innej produkcji było to bardzo niefortunne State of Play. Normalnie mnie to nie boli, bo branża tym żyje - ostatnie lata to przecież wylew prób sklonowania Soulsów, Monster Huntera, czy Diablo. Ale widząc to w takim natężniu, coś się we mnie zaczęło buntować.
Na samym narzekaniu gamejourno jednak nie wyżyje. Uczciwie przyznam, że bardzo podobało mi się to, co zobaczyłem w nowej Onimushy - to będzie totalny hit. Digimony i Warriorsi również zaprezentowali się jak coś, w co można będzie grać i grać. Saros też, mimo powyższego wytykania, że idzie kolejny raz po to samo, będzie przecież świetny. No i ta perełka:
Darwin’s Paradox! wygląda na tytuł, który potrafi się wybronić czymś własnym i oryginalnym. Nawet jeżeli widać tu Oddworldowe dziedzictwo i podglądanie Inside, to jest to, zrobione właśnie tak jak powinno: po swojemu, świeżo, w sposób przykuwający uwagę, a dopiero potem nasuwający skojarzenia z innymi produkcjami. Trzymam kciuki za Darwina.
~Cascad
Mam niestety dokładnie takie same odczucia po tej konferencji. Jest to trend zauważalny u Sony praktycznie od premiery PS5. Nie ukrywam, że bardzo mnie smuci aktualny kierunek branży. Nadzieja w Nintendo. A z dużych starych wydawców gier tylko Capcom ma jeszcze coś innowacyjnego i ciekawego w zanadrzu. Ostatnia Dogma była fantastyczna a na Monster Hunter czekam z wypiekami.