Witajcie na Wielkiej Gali Lavocado, czyli uroczystości, podczas której wyróżnione zostaną najlepsze gry 2024 roku w najważniejszych kategoriach.
Czy są cenniejsze wyróżnienia? Bardzo wątpliwe. Tu jest sam korzeń gier wideo, proszę państwa. Zaczynamy:
Najlepszy kumpel: Ichiban Kasuga
Studio Ryu Ga Gotoku gra w innej lidze gdy przychodzi do tworzenia postaci, za którymi chce się wskoczyć w ogień. Od kiedy przedstawili światu Ichibana Kasugę nie ma wątpliwości, że to najprzyjaźniejszy człowiek świata, który swą dobrocią przełamuje wszystkie bariery. To jak w Like a Dragon: Infinite Wealth pracował, by odbudować zaśmieconą wyspę, wesprzeć Kiryu i ratować przyjaciół było epickie. To jak walczy o to, by zacząć nowe życie, także jest czymś niespotykanym w grach. Jeżeli kogoś chciałbym mieć przy swoim boku to właśnie tego ananasa.
Gra bardzo potrzebna: Megaton Musashi W: Wired
Level-5 miało monstrualne kłopoty, od lat było w limbo, praktycznie zniknęło z zachodniej dystrybucji i roztrwoniło cały fenomen serii Yokai Watch. Ale w 2024 wrócili. Nie wiem na ile wystarczy im jeszcze paliwa i czy dowiozą wszystko, co zapowiedzieli, ale Megaton Musashi W: Wired udowodniło, że warto na nich czekać i na nich stawiać. To prawdziwy wygrzew dla fanów mechów, świetne “grywalne anime” i produkcja o zaskakująco intrygującym designie świata, postaci i miejsc. Mało kto w to grał, a jest to tytuł zrobiony z wielkim rozmachem. Takich nam brakuje.
Gra zbyt piękna: Unicorn Overlord
Vanillaware powinno być studiem pod ochroną. Nie wiem co się stanie ze światem gdy ich zabraknie. Tworzą tytuły godne, piękne, klasyczne. Tak samo jest z Unicorn Overlord, które bierze w swe ręce turowego RPGa i od razu go redefiniuje. Unikalna gra, która ma własne wibracje, zarażające swą prezentacją, gameplayem i pomysłem na prowadzenie politycznych gierek przeplatanych bardzo strategicznymi bitwami. Cukiereczek roku.
Najbardziej przegapiona gra: Natsu-Mon: 20th Century Summer Kid
Letnie wakacje małego chłopca podróżującego z trupą cyrkową, to nie jest najbardziej zachęcający opis dla gry. Jednak Natsu-Mon się tym nie przejmuje i po prostu wrzuca nas do wiejskiego pensjonatu, w roku 1999, tuż obok ogromnego namiotu cyrkowego. My, grając, mamy po prostu się cieszyć, tym na co natrafimy każdego leniwego dnia sierpnia. Możemy albo szukać dla siebie zajęcia, albo kompletnie nie przejmować się zadaniami i włóczyć się bez celu od rana do nocy. Co się nie stanie, grę ukończymy, bo ona nie jest o osiąganiu celu, tylko o szukaniu go i łapaniu wszystkiego, na co trafimy po drodze. Unikalna obyczajówka.
Największy powrót: Princess Peach: Showtime!
Księżniczka Peach miała już własną grę na Nintendo DS, więc bardzo dawno temu. Dlatego jej powrót tak bardzo cieszy - a już zwłaszcza w takiej formie. Nintendo zawsze umiejętnie obchodzi się ze swoimi ikonami, i tu nie jest inaczej. Princess Peach: Showtime! to zresztą idealny tytuł dla tej gry, bo dla Brzoskwinki świat jest sceną, a życie sztuką i można z jej witalności tylko czerpać.
Największa przygoda: Like a Dragon: Infinite Wealth
Czego w tej grze nie ma. Jokohama, Hawaje, egzotyczna wyspa, powrót do Kamarucho…. do tego podział na dwie czteroosobowe drużyny, działające w różnych lokalizacjach, pamiętna podróż nad morze, budowa kurortu, odkrywanie rządowego spisku, obalanie sekty, robienie zdjęć, dostarczanie jedzenia na rowerze, zbieranie puszek z ulicy, korzystanie z aplikacji randkowych, ćwiczenie nowych styli walki… to Yakuza podkręcona x2. Kolos niemal równie rozbuchany jak niedościgniona część piąta. Wielka gra z wielkim sercem. Nawet jeżeli zaburza się czasem jej wydźwięk i nie wiadomo do końca czy jest o Kiryu, czy o Ichibanie, to na samym końcu jest to przecież tytuł o tym, że obaj są naszymi przyjaciółmi. A mieć ich po swojej stronie to najlepsze uczucie ever.
Największe zaskoczenie: Helldivers 2
Helldivers 2 to próba pokazania idei Earth Defense Force w formie, która wygląda lepiej i jest bardziej przystępna, kosztem sporej dawki zabawy, swobody i wariactwa. Ale się udało i na pewno jest to jeden z większych przebłysków 2024. Nawet jeżeli w zasadzie to inna gra, to sukces strzelania do robali przez oblanych propagandą żołnierzy był czymś bardzo miłym do obserwowania. W końcu świat choć trochę to poczuł.
Najlepsza grafika: Stellar Blade
Choć rozmowę o Stellar Blade przejęły niemal w całości tematy powiązane z tym jak przedstawiona została Eve, bohaterka gry, to nie dajmy się nabrać - to nie jest zwykłe machanie mieczem pomieszane z eroge. To slasher zrobiony z wielkim rozmachem, koreańskim sznytem i przede wszystkim, wymuskaną oprawą graficzną, której w obecnej generacji wcale często nie widać.
Największa wpadka: Concord
Bez znęcania się nad pokonanymi - dawno tak wyraźnie się nikt w tej branży nie wywalił. To był na pewno bardzo dobry zimny prysznic dla wielu innych wydawców. Concord to case, o którym będziemy wspominać jeszcze przez wiele, wiele lat.
Najlepsza adaptacja/użycie znanej marki: Snufkin: Melody of Moominvalley
Mała gra o ratowaniu Doliny Muminków przed ekologiczną katastrofą to urokliwy tytuł, który przenosi znane chyba każdemu dziecku uniwersum do muzyczno-zeldowatej formy. Chodzimy po świecie, odhaczamy zadania; pozyskując przedmioty, przechodząc labirynty, grając na instrumentach i wchodząc w urocze interakcje ze środowiskiem gry. Dla najmłodszych, początkujących graczy piękna rzecz, ucząca mechanizmów, na których zbudowane są o wiele “doroślejsze” gry. No i ta muzyka.
Najlepsze skakanie: Bakeru
Oczywistością jest to, że gry ze skakaniem są lepsze od gier bez skakania i w tym temacie, w tym roku, zdecydowanie pozamiatał Bakeru. Ta platformówka 3D, w klasycznym stylu pożycza najlepsze motywy z Ape Escape, Crasha Bandicoota i Mario, oferując nam podróż po niesamowicie kolorowej, pełnej dźwięków, humoru i zaskoczeń, Japonii opanowanej przez demoniczny festiwal. Bardzo zakopany projekt, o którym mówi się zdecydowanie za mało, co tylko podkreśla jak niewiele uwagi, poświęca się platformówkom. Bardzo szkoda, bo to gra mająca wiele do zaoferowania, z doskonałym systemem “skacz i walcz”.
Najlepsza kontynuacja: Dragons Dogma 2
Dragon’s Dogma 2, podobnie jak jedynka jest grą nieco dziką. Polegającą na tym co się losowego wydarzy gdy będziemy przechodzić od punktu A do B. To genialny pokaz oddania graczom swobody, budowy zazębiających się mechanizmów zabawy (czy jak kto woli: skryptów) i dzikiej frajdy, jaką daje wspinanie się na plecy ogromnej bestii, by zadawać jej kolejne ciosy. Lepszego przerobienia idei Monster Huntera nie można sobie wyobrazić. I choć to w swych założeniach po prostu część pierwsza tylko zrobiona ładniej i lepiej, to przecież nie jest to wada w przypadku takiej gry.
Najlepszy Remake: Final Fantasy 7 Rebirth
Zobaczyć Cosmo Canyon i niech wali się świat. Kicz, klasyka, patos, komedia, dramat i pastisz wciąż szarpią się o to, które z nich dominuje w tej grze. Ale to dobrze, bo oryginał też był eklektyczny. Legenda FF7 jest zbyt silna, by jakikolwiek inny powrót mógł z nią rywalizować. Wystarczy posłuchać przez minutę soundtracku i już serce zaczyna szybciej bić. Zwycięstwo w cuglach.
Najlepszy humor: Thank Goodness You’re Here!
Kontrowersją jest to, jak mało kontrowersji i rozmów wzbudziła ta gra. Thank Goodness You’re Here! jest komediowo-obrzydliwe, obraźliwe dla Brytyjczyków, grające na southparkowych nutach, często oślizgłe i śmierdzące. Ale też jak pięknie to robi! To jak ekran żyje każdą sceną, a każda animacja, wraz z dźwiękiem, oplatają nasze zmysły, jest czymś wyjątkowym. Unikalne przeżycie, pokazujące czym może być przygodówka nowej ery. Proste rozwiązania, unikalna realizacja, zapadające w pamięć obrazki i absolutna prześmieszność tworzą coś unikalnego.
Najlepszy multiplayer: Tekken 8
Może i Tekken 8 z boku jest bandą kolorowych przebierańców kopiących tak, że piszczele się łamią na samą myśl, ale to też totalnie przeładowane adrenaliną zjawisko multiplayerowe. Pojedynki w Tekkenach to zawsze cud i miód, a w Tekken 8 dodano do tego unikalny pierwiastek doskonałego matchmakingu, przez który nie da się opuścić lobby bez rozegrania o wiele zbyt wielu meczów online. Sposób, w jaki Namco opracowało to jak gra dobiera nam przeciwników to wybitna robota. Praktycznie zawsze są na zbliżonym do nas poziomie co, zapewnia niesamowite starcia, do ostatniej żyletki paska życia. No i ta widowiskowość - totalna przeginka.
Gra roku: Metaphor ReFantazio
Weterani Atlusa uwolnieni od cyklu Persona, postanowili zabawić się z ideą fantasy-RPG i zrobić je po swojemu. Ambitnie, pełnoskalowo, z wielką dbałością o detale. To unikalna mieszanka znanych motywów; z budową zupełnie unikalnej, zapadającej w pamięć drużyny, która rusza w świat, by zdobyć jego serce. Wyciągnięto tu najlepsze rzeczy z Shin Megami Tensei i Persony, zadbano o fantastyczny gameplay (ile tu jest systemów!) i tempo narracji, po czym wyprasowano wszystkie zagniecenia tak, by nie zgubić przystępności. A jakby tego było mało, muzycznie jest to jeden z topowych przedstawicieli całego gatunku. Gra roku.
~Cascad
Lavo nie zawodzi, w zestawieniu gierki totalnie inne niz gdzie indziej ;)